Rozdział 505 PODRÓŻ PEŁNA NIEBEZPIECZEŃSTW LYRA
Rzuciłem się, żeby go złapać, ale to wielkie, zwinne ciało już odskoczyło.
„Drakkar, to mnie przestraszyło” – obejrzałem go – jego skóra była czerwona, ale nie było żadnych oparzeń.
„Lyra, czy to w porządku?” zapytał, gapiąc się na cztery foremki powoli się piekące.