Rozdział 527
Podnoszę się prosto, plecy mam jak sztylet, próbując dać sobie trochę fałszywej brawury. Próbuję wydobyć z siebie słowa. Aby powiedzieć jej, że wszystko w porządku, ale mój język jest ciężki, a słowa odmawiają opuszczenia moich ust.
Delikatnie klepie mnie po ramionach. „Rozumiem. Idź i usiądź. Wygląda na to, że twój syn potrzebuje teraz ramienia, na którym mógłby się oprzeć. Możecie być dla siebie nawzajem kotwicą”.
Robię jedyną rzecz, jaką mogę. Kiwam głową, zanim wychodzę. Podchodzę do Gunnera i siadam obok niego, po czym sadzam go sobie na kolanach. Przytulamy się, trzymając się nawzajem.