Rozdział 261
Punkt widzenia Sereny
Adam prowadzi mnie boczną uliczką i nie mija dużo czasu, zanim tłumy na Rodeo Drive się przerzedzają. Alejka jest pusta, ciemna i niepokojąco cicha. Mój instynkt krzyczy, żebym się odwrócił, ale zanim zdążę cokolwiek powiedzieć, Adam odwraca się do mnie z twarzą wykrzywioną gniewem.
„Co to, do cholery, było, Sereno?” – warknął niskim, ale wibrującym od wściekłości głosem.