Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 101
  2. Rozdział 102
  3. Rozdział 103
  4. Rozdział 104
  5. Rozdział 105
  6. Rozdział 106
  7. Rozdział 107
  8. Rozdział 108
  9. Rozdział 109
  10. Rozdział 110
  11. Rozdział 111
  12. Rozdział 112
  13. Rozdział 113
  14. Rozdział 114
  15. Rozdział 115
  16. Rozdział 116
  17. Rozdział 117
  18. Rozdział 118
  19. Rozdział 119
  20. Rozdział 120
  21. Rozdział 121
  22. Rozdział 122
  23. Rozdział 123
  24. Rozdział 124
  25. Rozdział 125
  26. Rozdział 126
  27. Rozdział 127
  28. Rozdział 128
  29. Rozdział 129
  30. Rozdział 130
  31. Rozdział 131
  32. Rozdział 132
  33. Rozdział 133
  34. Rozdział 134
  35. Rozdział 135
  36. Rozdział 136
  37. Rozdział 137
  38. Rozdział 138
  39. Rozdział 139
  40. Rozdział 140
  41. Rozdział 141
  42. Rozdział 142
  43. Rozdział 143
  44. Rozdział 144
  45. Rozdział 145
  46. Rozdział 146
  47. Rozdział 147
  48. Rozdział 148
  49. Rozdział 149
  50. Rozdział 150

Rozdział 6

Punkt widzenia Sereny

Dlaczego Elena zawsze widzi we mnie złoczyńcę, bez względu na to, co robię?

Wściekła, trzaskam telefonem o łóżko po rozłączeniu się z Billem. Ląduje z przytłumionym łoskotem, odbijając się dwa razy od miękkiej kołdry. Na szczęście nie uderza o podłogę i nie rozbija się.

Mama Billa, która mnie obgaduje, sprawia, że jeszcze bardziej nienawidzę naszego małżeństwa. Uważa, że jestem nieprzyzwoita, bo nie jestem bogata jak Doris? A co z jej ukochanym synem? Nie jest święty – jest najdalszy od tego.

Przez ostatnie trzy lata małżeństwa z Billem, znosiłam tyle gówna od jego rodziny. Nie sądzę, żeby był tego wszystkiego nieświadomy. On po prostu mnie obserwuje, jak frajer, którym jest, gdy jestem obrażana raz po raz.

Nawet nie zaczynaj mnie o Doris. Ona paraduje z tym wyblakłym wizerunkiem dobrze wykształconej i klasowej, ale to wszystko jest tylko maską. Kiedy ta maska spada, ujawnia się jej prawdziwa natura: przebiegła i złośliwa. Ale ona zachowuje się w ten sposób tylko ze mną, nie z Billem ani jego rodziną.

Być może Doris wie, że nie musi mnie imponować. W jej oczach jestem tylko rywalką o miłość i uwagę Billa. Mogę opowiedzieć ci o wielu sytuacjach, kiedy pokazała swoje prawdziwe oblicze. Jak ten jeden raz, kiedy postanowiłam zaskoczyć Billa domowym lunchem w jego biurze.

Kiedy tam dotarłam, Doris kręciła się przy jego biurku. Gdy tylko mnie zobaczyła, jej oczy zwęziły się. „O, co to jest? Teraz odgrywasz rolę kochającej żony?” – zadrwiła, ledwie zerkając na starannie zapakowany posiłek w moich rękach. „Bill zazwyczaj woli jeść na mieście. Wiesz, w miejscach, gdzie są prawdziwi kucharze”.

Próbując zachować spokój, odpowiedziałem: „Cóż, pomyślałem, że domowy posiłek byłby miłą odmianą”.

Doris zaśmiała się szyderczo. Powiedziała: „Jasne, jeśli myślisz, że by to docenił. Ale między nami wątpię, żeby chciał zamienić swoje wykwintne sałatki i steki wagyu na... cokolwiek to jest”.

Mocno zacisnęłam torbę z lunchem, naprawdę chcąc spoliczkować Doris za jej paskudne słowa. Ale przypomniałam sobie, że jestem w biurze Billa. Robienie tu sceny źle by się dla niego skończyło, a tego nie chciałam.

Więc po prostu położyłam torbę z lunchem na biurku Billa, próbując ignorować Doris. Czułam się, jakbym trochę przegrała, pokazując jej, że mnie rozumie. Ale postanowiłam zachować spokój i nie zniżać się do jej poziomu.

Najsmutniejsze jest to, że gdybym podzieliła się tą historią z kimkolwiek, prawdopodobnie pomyśleliby, że jestem zazdrosna o Doris. Wygląda na to, że nikt by mi nie uwierzył, a nie ona. W ich oczach jestem po prostu niezadowoloną żoną Billa.

Skończyłem z graniem w gry innych. Jeśli Bill woli swoją pracę i towarzystwo Doris od naszego małżeństwa, niech tak będzie. Wychodzę stąd.

Szybko chwytam walizkę i zaczynam pakować wszystkie swoje rzeczy. Moje oczy przeszukują szafę, wypełnioną głównie designerskimi sukienkami i ekskluzywnymi dodatkami, które kupiłam na niezliczone eleganckie okazje z Billem. Jednak gdy teraz na nie patrzę, wydają się bardziej kostiumami niż skarbami, symbolami życia, które nigdy tak naprawdę do mnie nie pasowało.

Postanawiam zostawić je nietknięte. Pakując tylko to, co niezbędne, uświadamiam sobie, jak niewiele jest tego, co naprawdę należy do mnie w tej bogatej, ale pustej przestrzeni. Gdy składam ubrania, w mojej głowie pojawia się myśl: Bill rzadko dawał mi coś osobistego, cokolwiek, co pokazywałoby, że mnie zna. Raz wręczył mi platynową kartę kredytową, z nonszalancką instrukcją, żebym „się wykończył”.

Po spakowaniu sięgnęłam po telefon z jasnym zamiarem. Zadzwoniłam do Grace, mojej starej gospodyni. Wybrałam numer, moje palce lekko drżały przy każdym numerze.

„Cześć Grace, tu Serena. Zastanawiałam się... czy moje stare mieszkanie jest jeszcze dostępne?” – zapytałam pełna nadziei, ale niepewna.

Głos Grace był ciepły i zaskoczony. „Serena! Cóż, tak, jest dostępny, ale... Mam teraz o wiele przyjemniejsze miejsca, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ty”.

Wiedziałam, że odnosiła się do mojego statusu żony miliardera, ale to właśnie to życie starałam się zostawić za sobą. „Nie, Grace, chcę mojego starego miejsca. Tego właśnie teraz potrzebuję”.

Zapadła cisza, a potem głos Grace zmiękł. „Dobrze, kochanie. Jeśli jesteś pewna, to jest twoje”.

Poczułam, jak ciężar spada mi z piersi. „Dziękuję, Grace”.

Siedząc w taksówce, zostawiając za sobą ekskluzywną dzielnicę, zaczynam dostrzegać zmiany przez okno. Wypolerowane, okazałe domy ustępują miejsca prostszym, mniejszym domom. Ulice stają się bardziej ruchliwe i ożywione. Zauważam więcej małych sklepów i mniej eleganckich butików. Ludzie również wydają się inni, bardziej zrelaksowani, po prostu zajmujący się swoim dniem.

To tak, jakbym przeniosła się z jednego świata do drugiego, z luksusu do codzienności, i wydaje się to bardziej realne, bardziej przypominające życie, które znałam wcześniej.

W drzwiach mojego starego mieszkania Grace patrzy na mnie, czekając na moją reakcję. „No więc to jest to... Co o tym myślisz?” pyta.

Rozglądam się po znajomym miejscu. Jest mniejsze, niż pamiętam, ale wydaje się przyjazne. Ściany przypominają mi o prostszych, szczęśliwszych czasach.

„Czuję się jak w domu” – mówię, czując mieszankę szczęścia i spokoju. Miejsce nie jest wyszukane, ale wydaje się właściwe. Wchodzę do środka, gotowy zacząć od nowa.

Rozglądam się. Jest pęknięcie w suficie, którego nie pamiętam , i moja stara sofa, teraz trochę bardziej zniszczona. Zauważyłem rzeczy, które nie były moje: inne zasłony i nowe książki na półce. Jest jasne, że inni mieszkali tu po mnie.

Gdy już zadomowiłam się w starym mieszkaniu, wiedziałam, że nadszedł czas na kolejny wielki krok. Sięgnęłam po telefon, z sercem ciężkim od decyzji, którą miałam podjąć. Wybrałam numer, który znalazłam w sieci, i czekałam, aż druga strona się połączy.

„Halo, czy to Marquez and Garcia Associates?” zapytałem, starając się zachować spokojny głos.

Recepcjonistka odpowiedziała, jej głos był profesjonalny i uprzejmy. „Tak, proszę pani. W czym możemy pomóc?”

Biorąc głęboki oddech, znalazłam odwagę, by wypowiedzieć słowa, które na zawsze odmienią moje życie. „Potrzebuję twojej pomocy w sporządzeniu dokumentów rozwodowych”.

تم النسخ بنجاح!