Rozdział 297
Z jego punktu widzenia było jasne, że groziła mu niedźwiedziami. Nigdy nie poszedłby na kompromis w obliczu gróźb ze strony innych. Nawet o tym nie pomyślał i odmówił.
„Nie ma takiej potrzeby. Możesz je wziąć. Mogę je zdobyć z innych źródeł. Nie ma potrzeby, żeby pani Marks się z nimi rozstawała”.
Skończywszy mówić, wyszedł, nie patrząc na Kyrę.