Rozdział 331
„Będzie dobrze, Edwin. Jestem przyszłą Luną tego stada, koniec końców. Powinnam nauczyć się, jak sobie radzić z takimi rzeczami. Nie boję się kilku osób”.
Edwin uśmiechnął się złośliwie, jego palce przeczesywały moje srebrne pasmo, które dumnie eksponowaliśmy wszędzie, gdziekolwiek się ostatnio pojawiliśmy. „No, no” – zagruchał. „Jeszcze nie jesteś Luną. Nie pozwól, żeby wszystkie te pochwały w mieście uderzyły ci do głowy”.
Poczułem, że moje policzki znów się rumienią, gdy wsiadaliśmy do samochodu. Gdy jechaliśmy do domu rodzinnego Edwina, starałem się stłumić motyle w brzuchu. Stawiłem czoła Lindie, Fionie, łobuzom w lesie i moim własnym, niedawno przebudzonym mocom. Dałbym radę na rodzinnej imprezie.