Rozdział 735
Ona
Rafe i ja stoimy za ladą, gapiąc się na frontowe drzwi kliniki, czekając na przybycie Kapłanki. Przestępuję z nogi na nogę z niepokojem, a Rafe mruczy i płacze z niepokojem w moich ramionach, prawdopodobnie wyczuwając moje emocje.
„Wszystko w porządku, maleńki” – mruczę, odrywając wzrok na sekundę, by spojrzeć na niego. Uśmiecham się lekko do jego nieszczęśliwej twarzyczki, niezdolna powstrzymać małego przypływu miłości, który we mnie pulsuje. „Wkrótce odwieziemy cię do domu” – obiecuję szeptem – „otulimy cię miłym, ciepłym kocem. Zaśpiewamy ci do snu. I wszystko będzie… dobrze”.