Rozdział 327
„Ja?!” Czy on myślał, że pozwolę mu odejść samemu? Nie ma szans. Czy mu się to podobało, czy nie, on również był w niebezpieczeństwie złapania.
„Ty też jesteś ogromnym celem, wiesz! Byłeś królewskim beta, prawą ręką króla, a jeśli chodzi o niektórych lycanów, zdradziłeś też swój gatunek. Więc tak, zabierasz kogoś ze sobą”. Uśmiechnął się do mnie i zaśmiał się na moje stwierdzenie, położył swoją dłoń na mojej, a ja rozpłynęłam się pod wpływem dotyku.
„Dobrze, jutro rano wybierzemy sobie towarzysza, którego zabierzemy ze sobą, zgoda?” Skinąłem głową i się uśmiechnąłem, to by mi pasowało, i wiedziałem dokładnie, kogo wybieram, jeśli nie mogłem mieć Clarke, to Lewis mógł.