Rozdział 346
Punkt widzenia Dylana.
Wpatrywałam się w drzewo, coś w nim wydawało się naprawdę hipnotyczne, jakby naprawdę zawierało bezpośredni związek z samą boginią księżyca. Nawet ja byłam nim zachwycona, przysięgam, że widziałam je już gdzieś wcześniej. Wyglądało naprawdę znajomo, gdy podeszłam do niego, delikatnie kładąc palce na korze, przesuwając je po głębokim rzeźbieniu cyklu księżycowego.
„Co masz na myśli, że nadszedł czas, aby twoje modlitwy zostały wysłuchane? Nie możesz po prostu żądać darów od samej bogini Luny!” Oliver wyglądał na przerażonego moją bezczelnością, ale ja po prostu wzruszyłam ramionami. To wcale nie było niegrzeczne z mojej strony prosić ją o coś. Przecież przy wszystkim, co mi zrobiła, tylko po to, abym mogła dostosować się do jej rozkazów, przynajmniej coś mi była winna, prawda?