Rozdział 117
Ostrożnie się zatrzymałem. Och, zaczynałem teraz rozumieć, skąd wziął się jego gniew. Randkowanie z kimś z ludu to jedno, błąd, o którym można łatwo zapomnieć, ale dla szlachcica i człowieka z ludu dzielenie się dzieckiem było poważnym błędem, który zwykle kończył się czyjąś przedwczesną śmiercią.
Król pochylił się do przodu na krześle. „Rozumiesz, jak ważna jest ta sprawa, nawet jeśli wcześniej nie mogłeś, prawda? Musisz ujawnić, kto jest prawdziwym ojcem, aby wyjaśnić to... nieporozumienie”.
Moje myśli krążyły jak wicher, ale nie mogłem wymyślić wystarczająco przekonującego kłamstwa. Prawda była taka, że nie miałem pojęcia, kim był ojciec dziecka. Myślałem, że to może ktoś z podziemnej organizacji, ale nie mogłem być pewien. I nie miałem żadnych nazwisk, żeby zacząć szukać.