Rozdział 477
Patrząc na opadnięcie ramion Juliana i lekkie, ledwo stąpające po ziemi stopy, gdy odchodził, natychmiast poczułam przytłaczający niepokój. Szybko poprosiłam Veronicę i Jessicę, by miały oko na Elvę, i pospieszyłam za nim.
Wyszedłem na korytarz tylko po to, żeby zobaczyć, jak wymyka się z powrotem na pokład. Pośpieszyłem tam, otworzyłem drzwi i wpadłem. Dogoniłem go u podstawy schodów z pokładu na plażę.
„Nigdy nie możesz zostawić wystarczająco dużo w spokoju, prawda, Piper?” zapytał, ale nie było w tym żadnego prawdziwego żaru. Jeśli już, wydawał się być ulżony, że nie jest już sam.