Rozdział 159
Zamarłem w miejscu z powodu szoku.
Nadal tam stałem, gdy helikoptery wylądowały przede mną. Wiatr spowodowany przez duże, wirujące łopaty śmigieł podniósł rąbek moich podartych ubrań i spowodował, że kurz latał wszędzie. Więc nie mogłem powstrzymać się od podniesienia ręki, aby zasłonić oczy.
Następnie dziesiątki uzbrojonych osób zeszło z helikopterów. Dopiero wtedy mogłem zareagować i zrobić kilka kroków do tyłu. Zdałem sobie sprawę, że to wszyscy ludzie Laury.