Rozdział 161
Musiałem stawić czoła rzeczywistości. Niestety, nie było nikogo innego, na kim mógłbym polegać. Dicken został schwytany, a Peter i pozostali zaginęli i najprawdopodobniej byli w niebezpieczeństwie. Jeśli chodzi o mnie, byłem więźniem grupy terrorystycznej wyposażonej w śmiercionośną broń.
Poczułem rozpacz, ale natychmiast ją stłumiłem siłą woli. Wziąłem głęboki oddech i przełknąłem krew w ustach.
Przynajmniej wciąż żyłem. Jako alfa, Dicken wciąż miał wielu wyznawców. „Jak twardzi trytoni mogli pozwolić, by zabrano im alfę?” Ta myśl dała mi odrobinę nadziei.