Rozdział 167
Kiedy tak intensywnie go lizałem, zupełnie zapomniałem, że Laura i jej ludzie mnie obserwują. Uważałem się za lekarza Dickena, a nawet za jego towarzysza. Kiedy tylko ta myśl do mnie dotarła, natychmiast ją odrzuciłem. „O czym ja myślę? Nie ma powodu, żeby o tym myśleć. Dicken i ja wciąż jesteśmy tu uwięzieni. Nasze losy są ze sobą powiązane, więc muszę mu pomóc!” Pochyliłem głowę i nie przestawałem lizać. W mojej głowie pojawił się obraz, jak go impulsywnie całuję, kiedy wchodzę do kabiny. Moje ruchy lizania schodziły coraz niżej. Nagle czubek jego sztywnego i spuchniętego członka wynurzył się na powierzchnię i uderzył w moje usta.
W tym momencie coś musiało pójść nie tak z moim umysłem, ponieważ wyciągnąłem język i polizałem czubek jego członka. Kiedy zdałem sobie sprawę, co robię, mój umysł został zdmuchnięty.
„Chyba zwariowałem!”