Rozdział 67 Niech Pan cię błogosławi Sofio
(punkt widzenia Cullena)
Przez cały ten czas narzucałem jej wszystkie swoje kaprysy, nie zważając na jej uczucia. Nienawidziłem się zakochiwać, bo i tak zostałbyś zraniony, bez względu na to, ile miłości byś w to włożył. Ale nieuchronnie się w niej zakochałem.
Samochód stopniowo się zatrzymał i zdałem sobie sprawę, że skończyło mi się paliwo.