Rozdział 996 Szczęście przychodzi tak niespodziewanie
„P-Panie Luther, my...”
Samobójca przewrócił się, leniwie opierając się o wezgłowie łóżka. Sięgnął po papierosy na stoliku nocnym i zapalił jednego, po czym zaciągnął się głęboko.
„To ja zainicjowałem z tobą kontakt i wezmę za ciebie odpowiedzialność. Wcześniej, z powodu obecności Belli, nie uratowałem cię i pozwoliłem jej wysłać cię do kościoła. Teraz zerwałem z Bellą, a cały świat oskarża mnie o bezduszność i niewdzięczność, o zdradę Belli. Rzeczywiście, fakty są takie, jakie mówią. Bez jej kontroli nade mną, mogę teraz być z kim chcę i sypiać z kim chcę. Nikt już nie będzie mnie kontrolował. Nie musisz się martwić, ponieważ nikt nie może cię skrzywdzić. Chociaż nie mogę ci niczego obiecać, nie porzucę cię tak po prostu”.