Rozdział 6 Tajemnicza czarodziejka
Jack przygotował się, widząc cios nadchodzący w jego stronę. Bob był szybki i silny, a Jack wiedział, że nie był wystarczająco utalentowany, aby uniknąć ciosu tak, jak Peter. Nie mógł nawet pokonać Erica. Z pewnością nie był równym przeciwnikiem Boba.
Peter miał jednak inne plany. Nie pozwolił, by ten łobuz postawił na swoim. Szybko i precyzyjnie odtrącił rękę Boba od przyjaciela i przeprowadził szybki kontratak.
Bob nie spodziewał się tego. Przez lata w tej firmie nikt nigdy mu się nie przeciwstawił.
Kopniak Petera wylądował na brzuchu. Poczuł ostry ból i z hukiem jego ciężkie ciało wylądowało na podłodze.
W pokoju zapadła cisza. Nikt nie mógł uwierzyć w to, co widział.
„Jak...jak śmiesz!” powiedział Bob przez zaciśnięte zęby. „Będziesz...pożałujesz...” Bob był wściekły. Jakie upokorzenie! Szef ochrony został pobity przez nowicjusza!
Wściekły Bob wstał i uspokoił się, gotowy, by postawić Petera na swoim miejscu. Nagle powietrze wypełnił dźwięk syren, gdy dwa radiowozy podjechały pod wejście do budynku. Sześciu policjantów zaczęło się zbliżać.
Widząc ich, Bob natychmiast się uspokoił. „Oficerze Zhang, dziękuję za przybycie. Ten facet uderzył mojego brata i go zranił! Aresztujcie go natychmiast!”
Policjant skinął głową Bobowi, zanim podszedł do Petera. „Chodź z nami, synu. Porozmawiamy z tobą na posterunku”.
Peter spojrzał na Boba i policjanta. Było oczywiste, że się znali. „Panie, to nie była moja wina!” bronił się Peter. „Wrobili mnie!”
„Hej, synu. Stawiasz opór aresztowaniu?” powiedział chłodno oficer Zhang.
„Stawianie oporu przy aresztowaniu?” Peter się zaśmiał. „Chętnie bym z tobą poszedł. Ale najpierw pokaż mi swój nakaz”.
Oficer Zhang zamarł. To niezwykłe, że przeciętny mężczyzna zachowuje spokój i jasno myśli pod presją otoczenia przez policję.
Natychmiast się ogarnął. „Przepraszam za mój błąd w mówieniu, panie Wang” — oświadczył oficer Zhang. „Chciałem powiedzieć, że otrzymaliśmy raporty o pańskim napaści na pana Erica Zhena. Proszę, chodź z nami; potrzebujemy pańskiej współpracy w śledztwie”.
„Nie! Nie idę” — powiedział Peter zuchwale. Nie był głupcem! Wiedział, że to pułapka. Gdy już dotrze na posterunek policji, nie będzie mógł wyjść bez solidnego pobicia.
„Czy odmawia pan współpracy, panie Wang?” Oficer Zhang był bliski utraty cierpliwości.
„Nie to miałem na myśli, oficerze” – wyjaśnił Peter. „Właściwie bardzo chętnie bym współpracował. Chciałbym jednak poprosić, żeby to się stało tutaj. Przykro mi, ale obawiam się, że nie mogę pójść z panem na posterunek”.
„To może pomóc” – powiedział, podając telefon i odtwarzając film.
Zarówno Bob, jak i policjant byli oszołomieni po obejrzeniu. To było bardzo wyraźne nagranie walki!
Film był niezbitym dowodem prawdziwości słów Piotra!
Oficer Zhang oddał Peterowi telefon i odszedł bez słowa. Nie miał powodu, żeby zostać dłużej.
„Masz jaja! Ale bądź dumny. Możesz czuć, że wygrałeś, ale pozwól, że przypomnę ci, że jesteś zwolniony!”
Bob był wściekły, że Peter pokrzyżował mu plany, ale to nie miało znaczenia! Bez względu na wszystko był szefem Departamentu Bezpieczeństwa i mógł robić, co chciał, w tym rozwiązać z nim umowę o pracę!
„Zwalniasz mnie? Dlaczego właściwie mnie zwalniasz, co? Podaj mi powód!” – wystrzelił Peter, również wściekły na oczywistą grę w przewadze.
„Powód? Ha! Żartujesz, prawda?” Bob ryknął śmiechem. „Jestem szefem Departamentu Bezpieczeństwa
Nie, Peter. Mogę robić CO CHCĘ i NIE potrzebuję kurwa powodu, żeby to robić. Rozumiesz? Chcesz powodu? Dam ci kurwa powód. Jesteś zwolniony, bo TAK MÓWIĘ.
Peterowi zabrakło słów. To było oburzające! Nikt nie powinien mieć prawa zwalniać nikogo bez uzasadnionego powodu! Widząc, że nie może nic zrobić, aby temu zapobiec, postanowił dać Bobowi porządne lanie, zanim ten po raz ostatni wyjdzie z Silverland Group.
Jego myśli zostały przerwane przez głos, który rozbrzmiał w pokoju. \u2028\u2028"Hej! Wszyscy! Co wy tu robicie? Są godziny pracy! Pracuj albo idź do domu! Nie płacimy wam za lenistwo!"
Mówca był wyraźnie osobą autorytetu.
Wszyscy w pokoju zbladli, oprócz Petera, który nie miał pojęcia, o kim mowa.
Shelly i Lisa wyglądały na tak przestraszone, że niemal schowały głowy pod biurkami.
Bob, który jeszcze kilka sekund temu wyglądał tak potężnie i groźnie, wyglądał tak, jakby chciał się ukryć i szukać schronienia.
Widok ten tak bardzo zdziwił Petera. Jego ciekawość odnośnie tożsamości mówcy sięgnęła zenitu.
„Kto to był? Ludzie wydają się bardziej bać jej niż Boba!” pomyślał Peter.
Kiedy w końcu znalazł źródło echa głosu, Peter otworzył usta ze zdumienia.
Była taka piękna!
Czarny kostium, który miała na sobie, podkreślał jej idealne ciało.
Sądząc po jej silnym usposobieniu, z pewnością była starszym oficerem w firmie!
Wydawało się, że wszyscy byli w gotowości, gdy tylko weszła do budynku.
Nikt nie odważył się spojrzeć jej w oczy. Każda głowa była spuszczona, a usta milczały.
Boże! Co za czarodziejka! „Nie przypominam sobie, żeby tak wyglądała wczoraj wieczorem. Kim jest ta kobieta? Czy to jej bliźniaczka czy coś?”
Peter zamyślił się.
„Panie Zhen, słyszałem coś o pańskim tak zwanym „autorytecie” do zwalniania pracowników bez powodu. Powiedz mi, od kiedy jest pan szefem Silverland Group? Czy dostał pan awans, o którym nie słyszałem?”
Kobieta wyglądała bardzo zimno. Jej spojrzenie padło na Petera, gdy skanowała pokój, ale nie dała znaku, że go rozpoznała.
„Przepraszam, proszę pani, nie to miałem na myśli. Proszę zrozumieć, nie to miałem na myśli”. Peter nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Czy w głosie Boba był strach? Peter trzymał język za zębami. Jeden zły ruch i jego zwolnienie mogłoby faktycznie nastąpić. Nikt nie byłby w stanie mu pomóc, gdyby to się teraz wydarzyło.
„Lepiej się upewnij, że to nie to, co sugerowałeś. Nie chcę, żebyś to słyszał ponownie, bo będziesz pierwszym, który zostanie zwolniony bez ważnego powodu. Czy to jasne?” \u2028\u2028Bob skinął głową w pełnym poddaniu. „No i na co wy wszyscy patrzycie? Czy to jest show?” krzyknęła do wszystkich w pokoju. „Wracajcie do roboty!”
To było brutalne.
„Tak, proszę pani. Natychmiast, proszę pani”. Bob nie odważył się powiedzieć nic więcej. Upokorzony, cicho wyszedł.
„Dobrze mu tak”, pomyślał Peter. „Co za tchórz. Udaje, że jest twardy wobec podwładnych, ale dla przełożonych jest jak tchórzliwy kot”. Peter bardzo zainteresował się tą tajemniczą kobietą.
Prawdopodobnie była prezesem albo wiceprezesem wykonawczym firmy, skoro mogła tak rozmawiać z Bobem.
Kobieta wyszła tak płynnie, jak weszła, ledwie rzucając spojrzenie na Petera. Kiedy miała wejść do windy, nagle wyglądała, jakby coś sobie przypomniała. Niespodziewanie wskazała palcem na Petera.
„Nowy facet, przyjdź do mojego biura za dziesięć minut. Spóźnisz się, a wylatujesz”.