Rozdział 200 200
Aaron nie mógł się zdecydować, czy naciskać, czy na razie odpuścić. Przybycie Daytona samo w sobie było dużym krokiem; naciskaj go za mocno, za wcześnie, a znów zniknie.
„No więc, co z tym dzikim kotem?”
Na zmianę taktyki Aarona jego brat odwrócił się, by przez chwilę uważnie mu się przyglądać, po czym wrócił na sofę. „Twój domysł jest równie dobry jak mój” – przyznał, choć jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu, gdy mówił o Rayne. „Pojawiła się pewnego dnia, niedługo po tym, jak opuściłem stado. Nic, co powiedziałem lub zrobiłem, nie sprawiło, że odeszła. W końcu przestałem próbować. Przychodzi i odchodzi, kiedy uważa za stosowne. Czasami mija kilka lat między wizytami, ale zawsze się pojawia”.