Rozdział 368
Punkt widzenia Sereny
Poranek jest chłodny, a światło przebijające się przez drzewa rzuca złocisty odcień na wszystko. Siedzimy w tej małej kawiarni nad kanałem, w miejscu, które jest niemal zbyt malownicze, by w to uwierzyć - doniczki z kwiatami na stołach, brukowane łby pod stopami i cichy dźwięk wody uderzającej o pobliski dok. Popijam kawę, ciepło ogrzewa moje dłonie, podczas gdy Collin siedzi na wysokim krzesełku, wpychając kawałki croissanta do ust, jakby był na misji.
Bill stoi naprzeciwko niego, robi miny i porusza brwiami jak jakaś postać z kreskówki. Śmiech Collina wybucha głośno i niepowstrzymanie, jego małe piąstki machają w powietrzu, a okruszki rozsypują się wszędzie. Nie mogę powstrzymać się od śmiechu, wyciągając telefon, aby uchwycić ten moment.