Rozdział 369
Punkt widzenia Sereny
Kiedy wracamy do hotelu, Collin jest kompletnie wyczerpany. Kładę go do łóżeczka, odgarniam mu włosy, gdy mruczy sennie. Jego maleńka klatka piersiowa unosi się i opada, a twarz jest rozluźniona w sposób, jaki potrafią osiągnąć tylko maluchy.
Gdy wychodzę z pokoju, Bill czeka na mnie z figlarnym błyskiem w oczach. „Chodź ze mną” – mówi, biorąc mnie za rękę, zanim zdążę zapytać, co się dzieje.