Rozdział 375
Punkt widzenia Sereny
Słońce grzeje mi skórę, gdy tata obejmuje mnie ramieniem, uspokajając mnie. Serce wali mi jak szalone, ale nie jestem pewna, czy to nerwy, czy podniecenie. Prawdopodobnie jedno i drugie. Fale delikatnie rozbijają się za nami, a dźwięk ten uziemia mnie w sposób, w jaki nic innego nie potrafi. Spoglądam na bransoletkę na nadgarstku - maleńkie muszelki odbijające światło. Jest prosta, trochę zniszczona przez lata, ale idealna. Bill dał mi ją tamtego dnia na plaży w Malibu, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Uśmiecham się do siebie, przypominając sobie, jaki był niezręczny i słodki, jakby nie był pewien, czy powinien mi ją wręczyć. A teraz jesteśmy tutaj.
„Wszystko w porządku?” – pyta tata niskim głosem.