Rozdział 413
Punkt widzenia Steviego
Jeśli będę musiał wysłuchać jeszcze jednego toastu o „sile i spuściźnie nazwiska Lancaster”, to chyba zwymiotuję – i to nie z powodu porannych mdłości.
Sala balowa znów pogrążyła się w swoim zwykłym, błyszczącym chaosie, wypełnionym śmiechem, który wydaje się bardziej performatywny niż autentyczny. Rodzina Calvina stuka kryształowymi kieliszkami, wygłaszając przemówienia o ambicji i sukcesie, każde z nich przesiąknięte pasywno-agresywnymi podtekstami, które mogłyby zedrzeć farbę ze ściany.