Rozdział 426
Punkt widzenia Sereny
Łagodne poranne światło sączy się przez kuchenne okna, gdy wpatruję się w moją filiżankę herbaty. Bill stoi naprzeciwko mnie, nieświadomie nucąc jakąś melodię, smarując masłem kromkę tostu. Wygląda tak zrelaksowany, jakby nie miał żadnych zmartwień na świecie, a ja jestem tutaj, próbując nie popaść w spiralę.
Rzucam okiem na test ciążowy ukryty w szufladzie za mną. Dwie różowe kreski są praktycznie wypalone w moim mózgu. Miałam nadzieję, że wszechświat rzuci mi kość i uzna to za „może”, ale nie. To oficjalne. Drugie dziecko jest w drodze.