Rozdział 555 Tworzenie spotkania losowego
„Poczekaj tam, zaraz wrócę.”
Eliza skinęła głową. Śnieg padał coraz gęściej, a Jensen, który niósł Mię na rękach, wkrótce zniknął w śniegu. Spojrzała w niebo i nagle przypomniała sobie dzień, w którym trafiła do więzienia. Śnieg padał wtedy tak samo mocno jak dziś, a na ziemi zgromadziła się gruba warstwa. Usiadła w radiowozie i spojrzała na białą warstwę śniegu, która wyglądała pięknie, ale też bardzo ponuro.
Przetoczyła się do przodu na wózku inwalidzkim, a następnie wyciągnęła rękę z okapu, aby złapać chłodne płatki śniegu. Powietrze było chłodne, a lekkie płatki śniegu tańczyły z wiatrem, ale ani jeden nie spadł na jej dłoń. Nie mogła się powstrzymać, aby nie ruszyć się trochę dalej. Ziemia była mokra, a koła toczyły się do przodu powoli z bezwładnością, a brakowało jej tylko centymetra, aby spadła ze schodów. Nagle jej wózek inwalidzki stracił równowagę. Jej serce zabiło mocniej. Zanim zdążyła zareagować, jakaś siła pociągnęła wózek inwalidzki do tyłu i ustawiła go stabilnie przy szklanych drzwiach budynku. Gdy spojrzała w górę z drżeniem, zobaczyła zimne oczy Williama i jego drwiący uśmiech. Jej serce mimowolnie zabiło mocniej, gdy chwyciła koc na nodze. Oparł się o szklane drzwi z niedopalonym papierosem między palcami. Eliza zmarszczyła brwi, ponieważ szpital był strefą dla niepalących, a on nie przestrzegał tej zasady.