Rozdział 641
Kora
Dyszę, gdy wpadamy przez drzwi motelu, Roger szybko się odwraca, by je za nami zamknąć, gdy wiatr uderza w nas, utrudniając mu zadanie. Dyszę, rozglądam się dookoła, moje oczy zatrzymują się na przestraszonych oczach małego, powykręcanego mężczyzny siedzącego za recepcją. Ciężko pracuję, by obdarzyć go uprzejmym uśmiechem, gdy Roger chrząka, w końcu zamykając za nami drzwi.
„Paskudna pogoda, prawda?” – mówi recepcjonista, obdarzając nas bezzębnym uśmiechem.