Rozdział 228
Kurwa, nic dziwnego, że cały tydzień byłem na krawędzi. Na moim terenie pojawił się jakiś intruz-shimper. Teraz wszystko ma sens. Jestem za daleko od stada, żeby to zauważyć, jakbym był w domu.
„Sprawdź każdy budynek, każdy supermarket! Już jadę!” – rozkazuję, zanim rozłączam się.
„Mam przewagę, muszę iść!” Praktycznie wyskakuję w powietrze, już wylatując przez drzwi.