Rozdział 241
„Gdyby tak było, skorzystałbyś z głównej bramy”. Mężczyźni zaczynają wychodzić z cienia, ich oczy wciąż mnie palą, blokując mi drogę. Bardzo wyraźnie dają do zrozumienia, że nie chcą mnie przepuścić.
„Nie jestem tu więźniem, teraz ruszaj się” – krzyczę, a mój własny głos zaskakuje mnie tym razem siłą, jaka za nim stoi. Nie brzmiał jak ja.
Przechodzę przez nie, gdy słyszę, jak nadchodzi z tyłu. Nie muszę się odwracać, czuję jego wzrok z tyłu głowy, jak rozgrzany wzrok, palący mnie.