Rozdział 454
Julian i Nicholas nadal ostrzeliwali się nawzajem różnymi atakami. Futro latało. Zęby gryzły. Pazury raniły, rozrywając krew.
Przy każdym zbyt okrutnym ciosie, zadanym przez każdego z dwóch braci, drgnąłem do przodu, chcąc przerwać walkę. Ale wyciągnięte ramię Marka powstrzymało mnie przed impulsywnym rzuceniem się do przodu, a w tych kilku chwilach wahania przypomniałem sobie ostrzeżenie Marka.
Wkraczanie między dwa walczące wilkołaki, Alfy, było niebezpieczną propozycją. Obaj książęta mogli szybko wyleczyć się z zadanych sobie ran, ale ja nie miałbym tyle szczęścia.