Rozdział 1012 Niech się stanie
Nikt nie wyczuł samozadowolenia ukrytego w opanowanym głosie Marca. Cayson, zdezorientowany i niepewny, wydawał się być na granicy zadawania mu pytań.
Ale zanim zdołał wyrazić swoje zdumienie, zza pleców dobiegł go cichy szloch Loraine, świadczący o jej niepokoju.
Zachowanie Marco uległo zmianie. Porzucił konfrontację z Caysonem, odwrócił się i ruszył w stronę Loraine. Dowodząc podwładnym lodowatym tonem, powiedział: „Najpierw zabiorę stąd Loraine. Zajmij się tym draniem sam”.