Rozdział 7. Prowadzenie wojny przeciwko niemu
(punkt widzenia Mai)
O ile pamiętam, był tylko jeden raz, kiedy Mistrz Zade i Cullen rozmawiali osobiście dłużej niż zwykle. Cieszyłem się, że w końcu przyznał przed sobą, że śmierć jego żony nie była winą jego syna. Ani nikogo innego. Ale los też płatał figle, jak sądzę, ponieważ tego samego dnia Mistrz Zade zachorował.
„ Dyrektorko”, ktoś do mnie zawołał. To była kolejna pokojówka, ta najmłodsza. Jest młoda i nie było w tym nic zaskakującego, bo biedne rodziny zazwyczaj wysyłają swoje dzieci do pracy. Ja nie byłam wyjątkiem.
„ Pan Moss pragnie poinformować, że czuwanie odbędzie się tutaj” – mówiła z pochyloną głową. „Ciało Mistrza Zade zostanie przeniesione tutaj jutro”.
Uśmiechnęłam się do niej krótko. „Nie ma potrzeby być tak formalna. Proszę podnieść głowę, kiedy ze mną rozmawiasz”.
Wdychając ponure powietrze rezydencji, odwróciłam się, żeby zobaczyć, jaka jest duża. Pracuję tu tak długo, że widziałam, jak rzeczy zmieniają się z radosnych w smutne. Ślub mistrza Zade'a odbył się tutaj i był to najszczęśliwszy dzień, jaki kiedykolwiek widziała ta rezydencja. Ale to także miejsce, w którym opłakiwano odejście panny Hyacinth. A teraz przyszła kolej na Zade'a.
Moje oczy powędrowały w górę schodów prowadzących do pokoju Cullena. Wiedziałem, że spodziewał się wiadomości, które miałem mu przekazać jutro.
(punkt widzenia Cullena)
Sen był jak sen. Obudziłem się wcześnie przez telefon. To był Jeo.
„ O co chodzi?” – wybełkotałem.
„ Wiadomość dotarła do głównych interesariuszy firmy. Wiedzieli, że twój ojciec nie żyje” – w jego głosie słychać było niepokój. „Zaapelowali o wczesną konferencję, a twoja obecność jest pilnie wymagana”.
„ Będę przed ósmą.” Odłożyłam słuchawkę i zamknęłam oczy na kilka sekund. Moje ciało wydawało się mniej ciężkie niż wczoraj wieczorem. Byłam tak wyczerpana, kiedy wróciłam do domu, że poszłam spać, nawet nie zmieniając ubrania.
Ktoś zapukał do moich drzwi. „Proszę.”
To była Maya trzymająca tacę z jedzeniem. Zapomniałem zjeść wczoraj wieczorem.
„ Zostaw to tam na stole” – powiedziałem, idąc do toalety.
Moje odbicie wpatrywało się we mnie jak duch. Moja twarz straciła zdrowy kolor i była blada od wysiłku. Zimna woda trochę pomogła, ale przezorność konferencji i późniejsze przybycie ciała mojego ojca sprawiły, że mój los stał się jeszcze gorętszy.
Mam już wszystkiego dość.
„ Są tu?” – zapytałem ze środka.
" Jeszcze nie."
Skinąłem głową w odpowiedzi, ubrałem się i poszedłem do samochodu, nawet nie dotykając jedzenia, które przygotowała dla mnie Maya.
Dr Cox był ubrany w luźne ubranie, kiedy spotkałem go w holu firmy. Chyba nie był w pracy. Nie mam nastroju, żeby słuchać tego, co ma do powiedzenia, ale nie mogę nic z tym zrobić. Nie mogę już dłużej uciekać od prawdy. Spotkanie było jeszcze godzinę przed nami, więc poświęciłem mu trochę czasu.
„ Przed kremacją odbędzie się czuwanie przy twoim ojcu” – powiedział biernie.
„Czy tego chciał?”
Dr Cox skinął głową. „W jego testamencie napisano, że jego prochy zostaną złożone obok urny twojej matki”.
Zgodziłem się. Powinni być nierozłączni, nawet po śmierci. „A tak przy okazji, proszę powiedzieć Atty. Mossowi, że proszę go o konferencję o ósmej rano”.
Skinęłam mu głową, zanim udałam się do mojego biura. Jeo kręcił się bezczynnie, czekając na mnie, z białymi teczkami wystającymi z boku jego ramienia. To były dokumenty, które muszę podpisać, a na dole wszystkiego znajdowała się kompilacja zdjęć.Kobiety.
„ To kobiety, które przechodziły obok kaplicy, zgodnie z opisem, który podałaś” – powiedział.
Moje oczy szybko je przeskanowały i byłem więcej niż rozczarowany, gdy nie mogłem znaleźć tam jej wizerunku. „Wyrzuć je. Jej tam nie ma”.
Jeo się zgodził i podał mi kolejny plik: „Oto twój harmonogram na cały dzień. Za piętnaście minut rozpocznie się konferencja z zarządem. Za około trzy godziny odbędzie się spotkanie z grupą powierników Cryzastic…”
Cryzastic? Prawie zapomniałem. „Więc obie firmy były zaniepokojone, co?”, uśmiechnąłem się.
Odprawiłem go, by delektować się pozostałym mi czasem w samotności. Jestem gotowy na każde pytanie, jakie obie firmy mi zadają.
Kątem oka dostrzegłem kilka gazet ułożonych obok kanapy. Jeo pilnie je dla mnie zbiera każdego dnia. Na górze duży, pogrubiony nagłówek głosi: „Biznesowy potentat, CEO Zade z Dela Ventura, umiera w wieku 58 lat. Jego następca powinien pójść w jego ślady”.
To był artykuł pełen nienawiści od wrogów firmy. Nic nowego. Po prostu śmiałem się z tych wszystkich złych życzeń, które ci ludzie mi wyrządzili.
***
Konferencja zaczęła się, gdy wszedłem. Mecenas Moss dostrzegł mnie jako pierwszy i byłem zadowolony, że dotarł tutaj.
W końcu , po pięciu latach, wyrazili całą swoją nieufność wobec mnie. Wygłaszali tyrady na temat mojego uporu. Że nie byłem tak zrównoważony jak mój ojciec, by odrzucić kilka propozycji, które mogłyby pozytywnie wpłynąć na firmę. Wszystko sprowadzało się do jednej sugestii: zastąpienie mnie oficjalnym dyrektorem generalnym. Poważne ryzyko rozgniewania większości to możliwość wycofania swoich akcji przez większość udziałowców. Ale nie bałem się aż tak bardzo, ponieważ wiem, że większość tych ludzi to tchórze, którzy unikają sytuacji, w których przegrana jest nieunikniona.
W końcu Dela Ventura nadal jest na szczycie rynku.
Rozpychałem się, słysząc gówno wychodzące z ich ust.
„ Cullen ma prawo do objęcia stanowiska i zgodnie z planem sukcesji firmy ma zająć stanowisko zwolnione przez ojca” – powiedział adwokat Moss. „Czyż nie udowodnił swojej wartości w ciągu ostatnich pięciu lat bez ojca? Potroił wartość akcji firmy i zwiększył roczną sprzedaż dzięki swoim strategiom”.
„To dlatego, że zarówno dr Cox, jak i ty byliście w pobliżu. A co, gdyby was nie było? Ta firma będzie skazana na bankructwo. Cullen był po prostu zbyt uparty, by myśleć jasno bez rodzicielskiego kierownictwa” – warknął prezes Do. Zawsze nienawidziłem tego starego człowieka.
Nagle ugryzłam się w wargę. Od kiedy wspomniałam o rodzinie, nie mogłam powstrzymać gniewu, który we mnie wrze.
„ Nie potrzebuję ludzi, którzy wątpią w moje umiejętności. Spakujcie swoje tyłki, jeśli myślicie, że nie mogę, ta firma nie może, prosperować bez was. Jestem Cullen Dela Ventura i dopóki ja rządziłem, korporacja nie zazna porażki”.
Zauważyłem, że Jeo szybko się do mnie uśmiechnął triumfalnie. To nie było w moim stylu, żeby dać się sprowokować i nagle się przechwalać, ale miałem już dość.
„ O czym jeszcze możemy porozmawiać?” Odchyliłem się.