Rozdział 77
W chwili, gdy postawiła stopy na piętnastocentymetrowych obcasach przed recepcją, całe miejsce zamarło w ciszy niczym na cmentarzu.
Kroczyła z pewnością siebie bogini. Jej blond włosy były zaczesane do tyłu czaszki jak u obcej księżniczki, która widziała zbyt wiele dobrych dni, by zrozumieć, jak traktować ludzi niższego szczebla. Kroczyła dumnie w stronę windy, nie mając potrzeby, by iść do recepcjonistki, a ta nie ośmieliła się jej zatrzymać, by zapytać, dokąd zmierza.
Nawet winda wydawała się jej bać, gdy bezgłośnie jechała na piętro, na które kazała jej wjechać. Jedynym elementem jej stroju, który pozostał, był ogon dla każdego, kto widział kobietę idącą korytarzem, szurając w oddali. Była prawdziwym uosobieniem diabła w świecie korporacji.