Rozdział 5 Mów mi pani Guerra
Josiah natychmiast odzyskał spokój i zauważył skuter zbliżający się do nich z niewłaściwej strony. Szybko skręcił kierownicą, aby go ominąć i nacisnął hamulce, zatrzymując się na poboczu drogi. Skuter o włos ich minął, o włos unikając zderzenia.
Twarz Lysandra zbladła ze strachu. „Najlepiej nie rozpraszać się podczas jazdy”.
„Dobrze”. Josiah również poczuł się trochę wstrząśnięty i oddał telefon Lysanne. „Sama to rozgryziesz”. Lysanne nawet na niego nie spojrzała, „Nie ma mowy, muszę poprawić makijaż”. „Ale muszę prowadzić…”
„Teraz nie będziesz prowadzić.”
Lysander westchnął i zaproponował Josiahowi: „Co powiesz na to? Daj mi telefon, ty podaj hasło, a ja go odblokuję”. „Okej”. Josiah podał jej telefon. „Hasło to ryx2...”
„Co ty wyprawiasz? Josiah?!” Lysanne nagle wpadła w szał, zatrzasnęła małe lusterko i odrzuciła je na bok, wyrywając telefon Lysanderowi i wściekle rzucając go w ramiona Josiah. „Nie możesz nikomu mówić mojego hasła!”
Josiah poczuł się zawstydzony. I Lysander również.
Ale Lysanne wcale nie poczuła się zawstydzona, nawet nie przeprosiła. Odwróciła się na tylne siedzenie i uśmiechnęła się do Lysandra. „Przepraszam, doktorze Thorne. Kobiety w ciąży są dotknięte hormonami, a ich emocje bardzo się wahają. Powinieneś to zrozumieć, prawda?” „Przypuszczam, że tak…”
Lysanne powiedziała: „We współczesnym społeczeństwie telefon komórkowy jest zasadniczo kluczem do prywatności człowieka. Prawo do prywatności jest uzasadnionym interesem obywatela. Ja po prostu prawnie chronię swoje własne interesy i nie mam nic przeciwko tobie”. Lysander uznał jej słowa za zabawne. „Jak można się spodziewać po kimś z wykształceniem prawniczym”. „To po prostu zawodowy nawyk” — powiedziała Lysanne. „Proszę się na mnie nie złościć, doktorze Thome”.
wykonał u ciebie operację w trybie nagłym.
Lysanne uprzejmie odmówiła: „Ponieważ przeprowadziłeś na mnie operację, jesteś moim lekarzem. Nieważne, czy jesteś moim lekarzem prowadzącym, czy nie. Poza tym, odkąd poznaliśmy się wczoraj, zawsze nazywałam cię doktorem Thorne. Dziwnie jest tak nagle się zmienić”. „To wcale nie jest dziwne. Jestem przecież panią Guerra”.
„Tak, to prawda”. Uśmiech Lysanne lekko zbladł i nieco zesztywniała. „Ale nazywanie cię panią Guerra sprawia, że brzmisz staro. Mogę pomyśleć, że masz czterdzieści lub pięćdziesiąt lat. Nazywanie cię doktorem Thorne sprawia, że wyglądasz młodziej”. Lysander przez chwilę patrzył na nią uważnie.
Lysanne obdarzyła ją triumfalnym uśmiechem, po czym odwróciła się i rozkazała: „Uruchom samochód, Josiah. Nie chcemy się spóźnić”.
Będąc studentem medycyny, Lysander rzadko miał czas na uczestnictwo w zjazdach absolwentów.
Daphne zapraszała ją już kilka razy, ale ona zawsze grzecznie odmawiała z powodu pracy. Gdy wysiadła z samochodu i szykowała się do wejścia do baru, zadzwonił telefon Lysandra. Josiah zatrzymał się w miejscu. „Czy to ze szpitala?”
Lysander spojrzał na identyfikator dzwoniącego; to rzeczywiście był numer stacjonarny szpitala. „Mm-hmm, musi być nagły wypadek z kobietą w ciąży. W przeciwnym razie nie dzwoniliby do mnie w święta”. Josiah powiedział: „Zawiozę cię tam”. „Nie, mogę pojechać sam…”
„Josiah!” Lysanne zawołała do niego z daleka, „Miles dzwoni, żebyśmy się pospieszyli”. Josiah lekko zmarszczył brwi, uwikłany w dylemat.
Telefon Lysandra wciąż dzwonił. Odeszła, żeby odebrać połączenie. „Najpierw odbiorę ten telefon”. „Halo?”
„Doktorze Thome, tu Lynn. Dyrektor właśnie poinformował nas, że w przyszłym miesiącu jest szansa na pracę za granicą. Chcesz jechać?” Lysander odetchnął z ulgą. „Zadzwoniłeś tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć? Myślałem, że to kolejny nagły wypadek”. „Haha, nie ma tak wielu nagłych wypadków każdego dnia. Nie martw się, poradzę sobie z większością sytuacji”. „Cieszę się, że to słyszę”.
„Więc jaka jest twoja odpowiedź? Idziesz czy nie? To taka rzadka okazja! Wydrukowałam nawet dla ciebie formularze zgłoszeniowe. Jeśli zdecydujesz się jechać, mogę je wypełnić i od razu wysłać za ciebie”.
„Nie” – powiedziała Lysander cicho, delikatnie kładąc dłoń na brzuchu. „Ja również wolę, aby moje dziecko urodziło się na wsi. Chcę, aby miało tu obywatelstwo”.
„A poza tym? Czy ktoś w twojej rodzinie również niedawno urodził dziecko? Doktorze Thome?” „Och, to przyjaciel mojego męża”.
„W porządku”. Lynn brzmiała z żalem. „To niesprawiedliwe, że kobiety często muszą poświęcać możliwości zawodowe dla rodziny i dzieci. Jesteś już szanowaną postacią w oddziale ginekologiczno-położniczym w tak młodym wieku. Gdybyś spędziła kilka lat za granicą i wróciła, z pewnością odniosłabyś jeszcze większy sukces...”
Lynn, mimo że była jej asystentką, była od niej młodsza tylko o dwa lata i nadal była studentką.
Być może z powodu pracy w oddziale ginekologiczno-położniczym Lynn, przyzwyczajona do zawiłości ludzkich relacji, ostatnio czuła się sentymentalnie. Wierzyła, że ciąża i poród mają znaczący wpływ na życie kobiety, a nawet skłaniała się ku pozostaniu niezamężną.
Po krótkim pocieszeniu Lynn. Lysander odłożył słuchawkę i rozejrzał się po okolicy. Josiah i Lysanne nigdzie nie było widać. Musieli już wejść.
Wchodząc do Mirage, Lysander został natychmiast otoczony żywą i hałaśliwą atmosferą panującą w środku.
Główna sala baru była wypełniona prawie setką osób, wszystkie mniej więcej w wieku Josiaha. Jednak szybko wypatrzyła Josiaha pośród tłumu.
Stał wysoki, o wyrafinowanym i eleganckim zachowaniu, a jego wygląd był uderzający. Pomimo wyrafinowanego zachowania , było w nim coś buntowniczego. z ostrymi rysami, które emanowały poczuciem zaciekłości i dominacji. „Czy Josiah naprawdę poślubił Lysanne?”
„Oczywiście, dlaczego miałbym kłamać? Nie widziałeś wywiadu na kanale wiadomości finansowych? Wspomniał imię swojej żony, Lysanne”. „Żartujesz. Są przyjaciółmi od tak dawna. Gdyby coś do siebie czuli, zeszliby się wieki temu. Dlaczego teraz?” „Nie mam pojęcia. Może po prostu nagle zdali sobie sprawę ze swoich uczuć? Ale w szkole Lysanne zawsze wolała łagodnego i zdrowego typu jak Miles, a nie aroganckiego i dominującego”.
„Czy preferencje Lysanne się zmieniły? Chcę, żebyś wiedział, że kiedyś Josiah był uosobieniem arogancji. Nikt nie mógł się z nim równać”.
„Możliwe, że preferencje Lysanne się nie zmieniły, ale zachowanie Josiaha już tak. Spójrz na niego teraz, ubrany w elegancki garnitur i fantazyjne okulary, taki delikatny i uprzejmy! Kto by pomyślał, że ten zaciekły i arogancki Josiah z liceum skończy tak jak teraz?” Huk!
Telefon Lysander wypadł jej z ręki i upadł na ziemię, przerażając dwie plotkujące osoby w pobliżu. Jedna z nich, w niebieskim garniturze, podniosła go i podała jej. „Wszystko w porządku?” Lysander wziął go, uśmiechnął się wdzięcznie i odpowiedział: „Wszystko w porządku”.
„Z której klasy jesteś? Nie przypominam sobie, żebym cię wcześniej widział.” „Nie jestem twoim kolegą z klasy, jestem…”
„Nie jesteś? Przepraszam, panienko, ale dzisiaj mamy tu spotkanie klasowe, a bar jest zarezerwowany dla nas. Nie jest otwarty dla publiczności. Jeśli chcesz się dobrze bawić, musisz iść gdzie indziej..” „Nie jestem tu dla zabawy. Szukam kogoś.” „Kogo szukasz?”
"Jozjasz."
Mężczyzna był zaskoczony. „Szukasz Josiaha? Czy ty...”