Rozdział 1821 Wbrew wszelkim przeciwnościom
Dwóch ludzi Martina niosło ciężkie pudło i podążało tuż za nimi, gdy opuszczali wspaniałą posiadłość.
W chwili, gdy Martin wyszedł z głównego budynku, łzy zdradziły jego stoicką fasadę, spływając swobodnie po twarzy. Jego kroki przyspieszyły w desperackim biegu.
Jego głos drżał z bólu i smutku: „Serena, trzymaj się”.