Rozdział 407
Punkt widzenia Steviego
Cichy szum systemu wentylacyjnego penthouse'u jest dziś cholernie głośny. Albo może to mój własny niepokój sprawia, że jestem nadwrażliwy na wszystko – dźwięk mojej stopy uderzającej o podłogę, ciche tykanie absurdalnie drogiego zegara, który Calvin upiera się, że jest „dekoracyjny”.
Bez celu przeglądam telefon, starając się nie wpaść w spiralę. Wtedy wchodzi Calvin, niosąc pudełko, jakby był Świętym Mikołajem.