Rozdział 420
Poznałem kilku Alphów, gdy byłem młodszy, a mój ojciec zaprosił ich do siebie, aby omówić pewne sprawy. Nie mogłem się doczekać, aby spotkać ich ponownie jako dorosły. Chciałem, aby postrzegali mnie jako mężczyznę. Alphę. Miejmy nadzieję, że równego sobie.
Balkon był zasypany Alfami, wszyscy rozmawiali w małych grupach, oczy zwrócone na jeden punkt centralny. Niektórzy dyskretnie, niektórzy z podziwem, niektórzy z uśmieszkiem. Mój wzrok podążył za ich wzrokiem do jedynej kobiety, która była obecna. Była wizją w przepięknej jedwabnej turkusowej sukni, jej kasztanowe włosy były spięte w francuski kok. Wyglądało to tak, jakby miała namalowane wzory na skórze.
„Przyszła Luna Nowego Świtu” – powiedział głos obok mnie.