Rozdział 125
Zszedłem po schodach i zatrzymałem się przy wodzie. Basen był zasnuty roślinami przypominającymi lotos, przez co był mniej przejrzysty niż jezioro. Dickena nigdzie nie było.
Nie miałem innego wyjścia, jak tylko usiąść na klatce schodowej. „Chciałbym docenić twoją pomoc w imieniu moich towarzyszy” – powiedziałem, trzymając grillowaną rybę nad wodą jak hodowca delfinów. Wrócę, jeśli nie wyjdziesz natychmiast”.
Po skończeniu mówienia poczułem się zmuszony wstać. Nie byłem pewien, czy Dicken ukrył się celowo; wcześniej na mnie patrzył, ale teraz nie mogłem go znaleźć.