Rozdział 132
Zacząłem się dusić, gdy Laura mnie dusiła. Nagle obudziła się we mnie wewnętrzna siła i byłem w stanie odepchnąć się od jej uścisku na mojej szyi. Byłem zaskoczony, że mój przypływ gniewu był czynnikiem, który pozwolił mi wyrwać się z jej uścisku. W chwili, gdy jej palce opuściły moją szyję, szybko złapałem jej pistolet i użyłem kolby, aby ją znokautować.
Po ucieczce od Laury poczułem się zagubiony i zdezorientowany. Wokół mnie było ciemno, a dym unosił się wszędzie, mieszając się z odgłosami strzałów. Nie mogłem dostrzec, gdzie byli Jack i reszta, ani nawet gdzie był Dicken. Aby się chronić, podszedłem do pobliskiego drzewa i przykucnąłem, aby uniknąć trafienia przez zabłąkane kule. Następnie krzyknąłem tak głośno, jak mogłem: „Jack, Peter, gdzie jesteście?” Nie było żadnej odpowiedzi poza ciągłym odgłosem strzałów.
Poczułem, jakby moje serce było przywiązane liną, która uniemożliwiała mu bicie. Zapomniałem nawet oddychać. Nie mogłem uwierzyć, że Jack i Peter umarli, ale ta możliwość wystarczyła, by wprawić mnie w panikę i rozejrzeć się z niepokojem.