Rozdział 6
Diana
Wychodzę z gabinetu, po omacku wlokąc się, moje ciało kołysze się niepewnie; odczuwam zbyt wielki ból, by zauważyć, w którą stronę zmierzam. Moje oczy są zamglone od łez, gdy idę korytarzem.
Wszystko boli...
Wszystko, czego chcę, to uciec tak daleko, jak to możliwe – daleko, daleko od tego miejsca bólu i cierpienia. Chcę się zwinąć w kłębek w łóżku i wypłakać sobie serce, może wtedy duszący ucisk w mojej piersi ustanie... ale może nigdy nie ustanie...
W moim oszołomionym i zdezorientowanym stanie nie zauważam drzwi, które skrzypią, otwierając się tuż przede mną. Z wnętrza wyciąga się ręka i brutalnie wciąga mnie do środka, ściskając mocno z siniaczącą intensywnością. Następnie drzwi zostają zatrzaśnięte.
Gdy zobaczyłem, kto to jest, poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy, a dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie.
Odkrywam niepokojące spojrzenie Bety Masona wpatrzonego we mnie, na jego ustach jest ten sam skrzywiony, perwersyjny uśmieszek, który zawsze wydaje się nosić w mojej obecności, ale tym razem jest w tym dodatkowy zły podtekst, który ostro przypomina mi spotkanie sprzed trzech lat.
Co gorsza, tym razem jesteśmy w Pack House... w jego własnym gabinecie... moje serce opada jeszcze niżej, gdy przypominam sobie, że wszystkie pokoje w Pack House są dźwiękoszczelne, co oznacza, że żadna ilość krzyku nie mogłaby mi pomóc,
„Cześć, Diana. Zabawne, że cię tu spotkałem”, uśmiecha się szyderczo.
Jego oczy wędrują po całym moim ciele, obejmując moje dopasowane dżinsy i koszulkę. Rozpustnie oblizuje usta, a ja żałuję każdej myśli, która kiedykolwiek sprawiła, że wybrałam te ubrania. Wyrywam rękę z jego uścisku i obronnie oplatam ramiona wokół swojego środka, robiąc krok do tyłu, próbując zachować między nami pewien dystans.
„Ciekawi mnie jednak, co robiłeś w biurze Alfy, hmmm?” – przeciąga ostatnie słowo, jego głos wywołuje u mnie mdłości.
Nie odpowiadam, tylko cofam się o krok, ostrożnie patrząc mu w oczy, na wypadek gdyby wykonał jakiś gwałtowny ruch.
Moje milczenie wcale mu nie przeszkadza, bo radośnie kontynuuje: „Widziałem, jak za nim szłaś, i wyglądałaś jak szczeniak podążający za swoim panem”, po czym chichocze: „Lubisz go, prawda? Mała Diana się w nim podkochuje”, śpiewa.
„Szkoda, że jest zupełnie poza twoją ligą”, po czym śmieje mi się w twarz, a jego słowa sprawiają, że moje serce ściska się boleśnie.
„Ale teraz płaczesz...” zastanawia się, trzymając się za brodę i studiując mnie, z zamyślonym wyrazem twarzy. „Czy to możliwe...” po czym uśmiecha się szeroko. „Czy to możliwe, że wyznałaś mu swoje uczucia i zostałaś odrzucona?”
Nie, ale dość blisko...
Gryzę wargę i szybko poprawiam wyraz twarzy. Jednak jego bystre oczy wciąż wychwytują drobne zmiany i rozszerzają się w zdumieniu, zanim wybucha głośnym szyderczym śmiechem: „Biedna, biedna bezwilcza Diana. Właściwie wystarczająco urojona, by tęsknić za Alfą. Jakież to żałosne”, szydzi, śmiejąc się jeszcze głośniej.
Mocno zacisnęłam oczy z bólu i zażenowania. Jego kpina wgryzała się głębiej w moje świeże rany.
Po tym, jak roześmiał się do rozpuku, mruży oczy i oblizuje usta. „Ale nie martw się, jeśli Alfa cię nie weźmie. Ja to zrobię. Zaspokoję twoje pragnienia. Jeśli pożądasz mężczyzny, to dostaniesz mężczyznę. Mogę dać ci dokładnie to, czego chcesz. Kto wie, może jestem lepszy w nim w-” i wykonuje obsceniczny ruch, jakby unosił biodra w powietrzu.
Natychmiast blednę.
„Nie”, gwałtownie potrząsam głową. Moje ciało drży z paniki, gdy odchodzę od niego o krok, „Chciałabym już iść, Beta Masonie. Proszę, pozwól mi odejść”, mój głos drży, gdy błagam, drżąc z przerażenia i desperacji.
„Nie sądzę”, mruczy, podchodząc do mnie. Ponownie przebiega wzrokiem po moim ciele, „Będę się tym cieszyć”, zastanawia się ponuro i zaczyna rozpinać pasek. Chwilę później wyciąga go ze spodni i rzuca na bok, a klamra opada z metalicznym brzękiem.
„Nie ma tu pijanego wojownika, który mógłby cię teraz uratować, księżniczko”, uśmiecha się szyderczo, „tym razem nikt nam nie przeszkodzi. Teraz jesteśmy tylko ty i ja, Diano. Tylko ty... i ja”, i podchodzi bliżej.
Odwracam się i uciekam.
„Bardzo lubię pościgi” – zaśmiał się i ruszył za mną.