Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 51
  2. Rozdział 52
  3. Rozdział 53
  4. Rozdział 54
  5. Rozdział 55
  6. Rozdział 56
  7. Rozdział 57
  8. Rozdział 58
  9. Rozdział 59
  10. Rozdział 60
  11. Rozdział 61
  12. Rozdział 62
  13. Rozdział 63
  14. Rozdział 64
  15. Rozdział 65
  16. Rozdział 66
  17. Rozdział 67
  18. Rozdział 68
  19. Rozdział 69
  20. Rozdział 70
  21. Rozdział 71
  22. Rozdział 72
  23. Rozdział 73
  24. Rozdział 74
  25. Rozdział 75
  26. Rozdział 76
  27. Rozdział 77
  28. Rozdział 78
  29. Rozdział 79
  30. Rozdział 80
  31. Rozdział 81
  32. Rozdział 82
  33. Rozdział 83
  34. Rozdział 84
  35. Rozdział 85
  36. Rozdział 86
  37. Rozdział 87
  38. Rozdział 88
  39. Rozdział 89
  40. Rozdział 90
  41. Rozdział 91
  42. Rozdział 92
  43. Rozdział 93
  44. Rozdział 94
  45. Rozdział 95
  46. Rozdział 96
  47. Rozdział 97
  48. Rozdział 98
  49. Rozdział 99
  50. Rozdział 100

Rozdział 7

Diana

Ostrzeżenie: Ten rozdział zawiera sceny SA, przemocy i krwi. Przeczytaj na własną odpowiedzialność.

Ostry ból eksploduje w mojej głowie, gdy Beta Marcus chwyta mnie za włosy i ciągnie mnie za sobą na podłogę.

Walczę zaciekle. „Puść mnie, ty draniu!” – krzyczę i udaje mi się go kopnąć, zanim się od niego oderwę.

„Of!” – wykrzykuje przesadnie, gdy moja stopa zderza się z jego twardą klatką piersiową – z narastającą rozpaczą uświadamiam sobie, że moja słaba siła nie może mu w ogóle zaszkodzić. „Wygląda na to, że mamy wojownika w rękach! Jaki zadziorny! Ale mi się to podoba!” – chichocze.

Chwyta mnie za kostkę i ciągnie w swoją stronę. Moje szarpnięcia i ataki nie mają sensu w starciu z jego miażdżącą siłą.

Odwraca mnie na plecy i chwyta moje wymachujące ramiona jedną ręką, po czym przyciska je do podłoża nad moją głową.

Podnoszę kolano, żeby kopnąć go między nogi, ale on szybko ustawia się między moimi nogami, odcinając mi szansę na to.

Krzycząc histerycznie, miotam się całym ciałem, wymachując tułowiem w próbie zrzucenia go – krzyczę, żeby się odczepił, żeby mnie puścił, ale wydaje mi się, że im bardziej się szarpię, tym bardziej chorą rozrywkę znajduje w tej sytuacji.

Wolną ręką gwałtownie unosi kurkę mojej koszuli do szyi, odsłaniając moją klatkę piersiową. Dyszy lubieżnie i chwyta moją pierś przez stanik, ściskając ją brutalnie.

Jęczę z bólu: „Nie! Nie, proszę! Proszę, przestań! Rani mnie!” – szlocham, próbując odsunąć się od niego. Z całych sił próbuję pozbyć się jego obrzydliwego dotyku, który wlewa mi żółć do gardła.

„Niech mi ktoś pomoże!” krzyczę rozpaczliwie, gdy on dotyka drugą pierś. Rzucam głową w narastającym przerażeniu, a gdy moje oczy zerkają za niego na drzwi, zderzają się z brązowymi oczami – szeroko otwartymi z szoku, przez małą szparę w lekko uchylonych drzwiach.

Wygląda na to, że kiedy wcześniej zamknął drzwi, coś się o nie zaczepiło i nie zauważył, że drzwi nie zamknęły się do końca.

Widząc to, nadzieja rozkwita w moim sercu. Nadal mogę zostać uratowany! Ktoś nadal może mnie uratować przed tym koszmarem!

„Proszę! Proszę, pomóż mi!” krzyczę jeszcze głośniej, tym razem mój głos nabrał przenikliwego tonu w mojej desperacji.

„Proszę!” błagam osobę stojącą sparaliżowaną za drzwiami, wpatrując się w znajome oczy.

Mój głośny krzyk najwyraźniej drażni mojego napastnika, ponieważ warczy, po czym uderza mnie w twarz, a uderzenie rozbrzmiewa głośnym klapsem.

„Próbujesz przebić mi błonę bębenkową?!”

Moja głowa gwałtownie odchyla się na bok, a mój wzrok staje się niewyraźny, w uchu słychać głośny dźwięk. Moja warga również pęka od siły uderzenia. Jednak potrząsam głową, zmuszając moją świadomość do pokonania zawrotów głowy wywołanych uderzeniem, ból nie ma znaczenia, dopóki jestem w stanie uciec. Uparcie trzymam wzrok w tych brązowych oczach za drzwiami — oczach uderzająco podobnych do moich.

„Proszę” – moje oczy wwiercają się w jego, ociekające desperacją.

To mój brat. Mój brat bliźniak. I bez względu na naszą przeszłość, nigdy nie miałem wątpliwości, że gdybym znalazł się w naprawdę trudnej sytuacji, on by mi pomógł. W końcu jest moją rodziną. Moją własną krwią.

Moimi oczami błagam go, żeby się pospieszył. Łzy strachu spływają mi po policzkach i we włosy, zamieniając się w łzy ulgi. Nie mam wątpliwości w sercu, że mnie uratuje. I nawet gdy Beta Mason rozpina mi dżinsy, ulga płynie w moich żyłach. Jestem uratowana.

W tym momencie spodziewam się, że wparuje do pokoju i wyrzuci ode mnie Betę Masona... ale zamiast tego dzieje się coś niepojętego.

Apollo odwraca się na piętach i odchodzi. Co?

NIE...

Szok mnie oszołomił - moje wcześniej miotająca się i walcząca skóra zastygła w stanie skamieniałości.

NIE...

On by nie...

On NIE ZROBIŁBY TEGO!!

تم النسخ بنجاح!