Rozdział 377
Punkt widzenia Sereny
Okrzyki radości i oklaski narastają wokół nas, gdy Bill i ja wracamy do ołtarza, trzymając się za ręce. Nie mogę przestać się uśmiechać, a ze sposobu, w jaki jego kciuk muska mój, wiem, że on czuje to samo. Słońce ogrzewa moją skórę, piasek jest miękki pod moimi bosymi stopami i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów czuję się lekka. Lżejsza niż od lat, a może nawet nigdy.
Collin podąża tuż za nim, wciąż ściskając swój mały koszyczek płatków kwiatów. Rzuca garść w powietrze z głośnym śmiechem, zachwycony tym, jak opadają. Jego radość jest zaraźliwa, a ja spoglądam na niego, sama się śmiejąc. „Zostaw trochę na następny ślub” – żartuję, choć nie mam pojęcia, kiedy – ani kto – to może być.