Rozdział 6 Niechciany cień
Kiedy Corrine zakochała się w Bruce'ie, mężczyźnie z niewłaściwej strony torów, prestiżowa rodzina Fordów — rodzina matki Corrine — stanowczo sprzeciwiła się ich związkowi. Jednak Corrine, ze swoim charakterystycznym uporem, pozostała niewzruszona ich sprzeciwami. Kierowana tym, co uważała za prawdziwą miłość, zerwała więzi z rodziną Fordów, ukryła swoją tożsamość jako wnuczki Carla Forda i zanurzyła się w skomplikowanym świecie rodziny Ashtonów.
Wściekłość Carla wybuchła, gdy odkrył jej działania. W wyrachowanym ruchu, by odzyskać wnuczkę, natychmiast zamroził jej konta bankowe, odcinając jej finansowe koło ratunkowe.
Impas trwał przez trzy długie lata.
Przez cały ten okres rodzina Fordów cierpliwie czekała, żywiąc nadzieję, że Corrine w końcu przejrzy na oczy. Teraz wiadomość o porzuceniu Bruce'a uderzyła w nich jak piorun.
Sama myśl, że ktoś ośmieliłby się odrzucić wnuczkę Carla, była nie do pomyślenia.
Odwaga rodziny Ashtonów nie znała granic.
Krew Jaydena zawrzała z oburzenia. Czyny rodziny Ashtonów wymagały zemsty.
Usta Corrine wygięły się w delikatny uśmiech, gdy spojrzała na wujka spokojnym wzrokiem. „Czy nie załatwiłeś już czegoś w moim imieniu, wujku?”
„Rozważ powrót do rodziny Fordów” zasugerował Jayden, a jego wyraz twarzy złagodniał. „Twój dziadek nie młodnieje, a wymagania firmy bardzo go obciążają. Ani twój wujek Waldo, ani ja nie mamy żadnego interesu w sukcesji – jesteś naszą nadzieją”.
Jego oczy błyszczały uczuciem. „Oczywiście, jeśli masz inne aspiracje, podziel się nimi ze mną. Będziesz mieć moje całkowite wsparcie”.
Jego szczere słowa przebiły emocjonalną twierdzę, którą Corrine zbudowała wokół siebie.
Wspomnienia powróciły – jej gniewne odejście z domu rodzinnego Fordów, jej pogoń za niegodnym mężczyzną, jej porzucenie tych, którzy naprawdę ją cenili. Samokrytyka zalała ją niczym gorzka fala.
Walcząc z wilgocią zbierającą się w jej oczach, zdołała wykrztusić drżącym głosem: „Dziękuję, wujku”.
„Jesteś córką mojej jedynej siostry. Oczywiście, że się tobą zaopiekuję”. Jayden delikatnie potargał jej włosy, a jego spojrzenie było pełne ciepła. „Dbaj o siebie. Niedługo znowu cię odwiedzę”.
Po wyjściu Jaydena Corrine wyszła na zewnątrz, zwabiona kuszącym blaskiem słońca.
Leah stała w ogrodzie szpitalnym, owinięta w sweter, i obserwowała Corrine stojącą pod drzewem.
Pomimo prostego szpitalnego stroju, wrodzona gracja Corrine promieniowała. Jej samotna postać pod drzewem przyciągała każdy wzrok, jej piękno było nie do przeoczenia.
To nie było delikatne, niewinne piękno, ale raczej odważna, dominująca obecność, która wymagała uwagi.
„Jakie nieoczekiwane spotkanie”. Głos przerwał samotność Corrine. Odwróciła się, a jej rysy natychmiast stwardniały na widok Leah, która miała triumfalny uśmieszek.
„Corrine, minęło sporo czasu.”
Lodowata atmosfera opadła, gdy oczy Corrine pociemniały. „Panno Burgess, wyglądasz jak niechciany cień”.
Niezrażona Leah kontynuowała: „Czasami mi ciebie żal, panno Holland. Ile trzyletnich okresów można zmarnować, tęskniąc za nieistniejącą miłością mężczyzny?”
Nagle łzy napłynęły do oczu Leah, gdy ściskała ramię Corrine. „Corrine, wina leży po mojej stronie. Proszę, przyjmij moje przeprosiny...”
„Zabierz rękę!” Corrine cofnęła się z odrazą, odpychając Leah.
Mimo że siła uderzenia była niewielka, Leah dramatycznie się potknęła i zaczęła upadać.
Gdy Corrine przetwarzała teatralny pokaz Leah, ostry głos przebił powietrze z tyłu. „Corrine, co ty myślisz, że robisz?”
W chwili, gdy ten głos dotarł do jej uszu, Corrine zrozumiała misterny występ Leah.
Zdała sobie sprawę, że gdyby odmówiła odegrania swojej roli na starannie przygotowanej scenie Leah, straciłaby szansę.