Rozdział 179 Wzajemny komfort
Trzymałem go ostrożnie za nadgarstki. Dicken wydał z siebie ciche chrząknięcie. Bóg wiedział, jak bardzo to było bolesne. Byłem załamany, ale wszystko, co mogłem zrobić, to patrzeć na jego rany. Powoli odklejałem nowe tkanki przyklejone do kajdanek, pozwalając nowo wyhodowanym tkankom powrócić do odsłoniętych kości. Wysunąłem język i skrupulatnie wylizałem wszystkie jego rany, nie pomijając ani jednej.
Wyleczenie obu jego błoniastych pazurów nie było prostym zadaniem. Kiedy oba jego nadgarstki były pokryte przezroczystą warstwą, ja już pociłem się ze zmęczenia. Wtedy w końcu zdałem sobie sprawę, że coś mokrego i smarującego zdawało się lizać moją klatkę piersiową.
Pochyliłam głowę i spojrzałam. Nie wiedziałam, kiedy Dicken zwinął mnie w swój ogon ryby. Zakopał głowę w mojej piersi. Wyglądał nieśmiało, trzepocząc rzęsami i wydawał się oczarowany moim ciałem.