Rozdział 117: Chociaż cała rodzina składa się ze zwykłych ludzi, nadal mogą patrzeć z góry na szlachtę
„Ja, ja tego nie miałam na myśli...” Luna z poczuciem winy opuściła głowę, najwyraźniej tracąc pewność siebie.
„Lepiej zostań i wytłumacz mojemu czwartemu bratu. Nie ma sensu tłumaczyć mi!” Grace nie miała do niej dobrego stosunku.
Luna ugryzła się w wargę i obeszła Grace, by odejść. Po prostu nie chciała tu dłużej zostawać. W rezultacie drzwi się otworzyły i w drzwiach pojawił się Max.