Rozdział 7 Dziękuję za danie mi domu
Charlie uznał tę sytuację za zabawną.
Tymczasem Erick, bawiąc się papierem do pakowania, spojrzał w górę i zapytał wprost: „Naprawdę ukradłeś dziewczynę swojego siostrzeńca?”
Znali Vince'a od dzieciństwa i wiedzieli, że ma w sercu kogoś wyjątkowego.
Okazało się, że tą osobą była narzeczona jego siostrzeńca.
Wspomnienie tego zazwyczaj psuło humor Vince'owi.
Ale dziś wydawał się szczęśliwy i poprawił mnie: „Właściwie, teraz jest moją żoną”.
„Ożeniłeś się z nią?” Erick uniósł brwi, widząc zadowoloną minę Vince'a.
„Tak” – odpowiedział Vince spokojnym tonem.
Charlie’emu opadła szczęka ze zdumienia, jakby mógł zmieścić w ustach dwa jajka...
Erick, nadal sceptyczny, naciskał: „Masz akt ślubu?”
"Tak!" Vince z dumą wyjął z wewnętrznej kieszeni garnituru dwa akty ślubu i położył je na stole.
Charlie wyciągnął rękę, żeby je złapać, ale Vince odtrącił jego dłoń, zanim zdążył ich dotknąć.
Charlie stał tam oszołomiony.
„Czy ty w ogóle umyłeś ręce? Trzymaj swoje brudne ręce z dala od moich aktów ślubu” – powiedział Vince chłodno, po czym delikatnie podniósł dwie czerwone książki, pokazując je, zanim ostrożnie schował je z powrotem do kieszeni.
Charlie'mu zabrakło słów.
„Czy to dla ciebie taka wielka sprawa?” Charlie narzekał i szturchnął Ericka. „Hej, Erick, czy to nie jest zbyt dziwne?”
Erick wypuścił kłąb dymu i powiedział: „Co w tym dziwnego? Ta kobieta nigdy nie zwróciła uwagi swojej domniemanej przyszłej teściowej i nie jest faworyzowana przez własną rodzinę. Trudno nazwać ich idealną parą. Może szwagierka Vince’a zaaranżowała całą tę sprawę”.
„Tak, zgadłeś.” Vince uniósł brwi i krótko zrelacjonował wydarzenia.
Charlie gwałtownie otworzył oczy. „Poczekaj, chcesz powiedzieć, że twoja szwagierka zapłaciła twojemu rywalowi, żeby cię odurzył?”
Vince skinął głową.
„Ale ty zazwyczaj jesteś tak dobry w radzeniu sobie z afrodyzjakami, prawda? Pamiętasz kąpiele w lodzie, upuszczanie krwi? Zawsze radziłeś sobie sam. A teraz mówisz mi, że w końcu przespałeś się z tą dziewczyną?” W głosie Charliego dało się słyszeć zaskoczenie.
Vince uśmiechnął się pół żartem. „Z nią nie ma oporu. Tracę wszelką kontrolę...”
Pomyślał, że kobiety, które spotkał wcześniej, były albo odpychające, albo wręcz odpychające, więc łatwo było im się oprzeć.
Jednak wraz z Xenią jego słynna samokontrola po prostu zniknęła.
Charlie, który nigdy nie był w związku, nie do końca zrozumiał, ale i tak poklepał Vince'a po plecach i podniósł kieliszek. „Człowieku, cieszę się z twojego szczęścia. Myślałam, że będziesz singlem na zawsze! Kto by pomyślał, że będziesz pierwszym z nas, który się ożeni? Wznoszę toast za twoje szczęście!”
Erick przyłączył się do nich i podniósł swój kieliszek. „Gratuluję, że udało ci się osiągnąć to, czego chciałeś.”
„Dzięki” odpowiedział Vince, popijając czerwone wino z zadowolonym uśmiechem. Następnie dodał poważnie: „Ale nie zapomnijcie o prezentach ślubnych. Dzisiejszy prezent jest tylko na akt ślubu. Na sam ślub lepiej przynieście coś większego”.
Erick się z tego zaśmiał.
„No, jesteś taki bogaty! Naprawdę tak bardzo martwisz się o nasze prezenty?” Charlie naprawdę martwił się o pieniądze, a dawanie prezentów nie tylko raz, ale dwa razy było dla niego trochę bolesne.
„Cóż, wzięcie twoich pieniędzy sprawia, że czuję się dobrze” – Vince swobodnie zdjął okulary, odsłaniając swoje intensywne spojrzenie.
Nigdy nie ukrywał swojego prawdziwego ja przed bliskimi przyjaciółmi.
„Dobrze, dam w takim razie prezent pieniężny. Ile powinienem dać?” Charlie zapytał trochę niepewnie. Chciał, żeby było dokładnie tak, jak trzeba, ani za dużo, ani za mało, ale nie był pewien, jakie są oczekiwania Vince'a.
„Może 8800 albo 9900” – zasugerował Vince, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy wyobraził sobie reakcję Xenii na prezent.
„Dobra, ja dam 8800, a ty, Erick, możesz dać 9900” – zdecydował Charlie i szybko poprosił swojego asystenta o wypłacenie mu gotówki.
Erick był tego samego zdania i poprosił także swojego asystenta o przygotowanie pieniędzy.
Kiedy Charlie wręczył mu prezent, zawahał się. „Eee... Czy Xenia zna prawdę o twoich nogach?”
„Co o tym myślisz?” Vince odpowiedział, uśmiechając się lekko i przyjmując prezent.
Ryland wtrącił się: „Pani Morrison jeszcze nie wie. Pan Morrison zawsze zachowuje się przy niej słabo i chorowicie, dużo kaszle i wydaje się kruchy. Pamiętajcie, jeśli widzicie się publicznie, musicie grać”.
Charlie był zszokowany, jego głos stawał się coraz głośniejszy. „Człowieku, ty mówisz poważnie? Nie boisz się, że się wścieknie i rozwiedzie, jeśli się dowie?”
Po tych słowach Charlie zdał sobie sprawę, że być może przekroczył pewną granicę i spróbował się wycofać.
Jednak wzmianka o „rozwodzie” sprawiła, że twarz Vince’a stała się surowa, a jego głos zimny. "To się nigdy nie wydarzy!"
Erick i Vince mieli wiele wspólnego.
Erick również był zdeterminowany. Kiedy czegoś chciał, po prostu to zdobywał.
Mały uśmieszek igrał na jego ustach, gdy powiedział: „To niemożliwe. Kiedy Vince ma swoją ofiarę, nie mogą uciec”.
Vince usłyszał to i uśmiechnął się, podnosząc kieliszek w stronę Ericka.
„Rozumiesz mnie” – powiedział.
Był zdecydowany. Ksenia nigdy nie opuści jego życia.
Tymczasem Xenia eksplorowała zatokę Bliss. Zauważyła, że teren jest zadbany, pełen bujnej zieleni i doskonale wyposażony.
Budynek mieszkalny posiadał nawet przewidzianą dla osób niepełnosprawnych strefę katastrof, co było przemyślanym zabiegiem, który zapewne wpłynął na wybór Vince'a.
Gdy dotarła na 21. piętro, zobaczyła, że Vince wybrał apartament zajmujący całe piętro. Było to miejsce prywatne, bez sąsiadów, a z ogromnego okna roztaczał się wspaniały widok na rzekę.
Miejsce było przestronne, miało ponad 220 metrów kwadratowych, ale sprawiało wrażenie nieco surowego.
Tego popołudnia Xenia wzięła się do roboty. Kupiła kwiaty i małe rośliny, żeby rozjaśnić pomieszczenie, a następnie ugotowała zupę, czekając na Vince'a.
Byli nowożeńcami, którzy wcześniej ze sobą nie rozmawiali, a ona nie miała jego danych kontaktowych. Czekanie w samotności wywoływało u niej niepokój.
Na szczęście Vinc wkrótce powrócił, przyprowadzony przez Rylanda.
Był zaskoczony widząc zmiany.
Pokój, kiedyś nudny, teraz rozświetliły różowe róże, zielone sukulenty i kolorowe obrusy.
Xenia szybko wyjaśniła: „Pomyślałam, że to miejsce czegoś potrzebuje, więc kupiłam te dekoracje. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że nie zapytałam o to wcześniej”.
Vince, wzruszony jej wysiłkiem, podszedł i delikatnie wziął ją za rękę. „Pani Morrison, uwielbiam to. Dziękuję.”
Nazywał ją panią. Morrison, który ją zarumienił. Potem, cicho, powiedział: „Xenia, to twój dom. Jesteś gospodynią. Od teraz rób, co chcesz. Nie potrzebujesz mojej zgody na nic”.
Serce Xenii zabiło mocniej. "Gospodyni?"
„Tak, teraz jesteśmy małżeństwem. Kim innym miałabyś być? I nie zapominaj, że teraz jesteś panią domu” – dodał.
Ciepłe uczucie rozkwitło w piersi Xenii, jakby była otulona przytulnym kocem miłości. Uśmiechając się, powiedziała cicho: „Dziękuję”.
Była mu wdzięczna za to, że dał jej dom i traktował ją z szacunkiem.
To były rzeczy, których brakowało jej w poprzednim życiu.
Vince uśmiechnął się łagodnie: „Właściwie to ja powinienem podziękować pani za to, że uczyniła z tego miejsca dom, pani Morrison”.
Słysząc, jak ktoś nazywa ją „Panią Morrison”, Xenia znów się zarumieniła, zwłaszcza że Ryland wciąż był w pokoju. „Ry... Ryland, jadłeś już? Co z...”
„Tak! Wyjdę po zjedzeniu dokumentów! Nie... Wyjdę po zabraniu dokumentów.” Zaskoczony Ryland niemal się zająknął.
Vince skinął głową, po czym szybko poszedł po dokumenty i wyszedł.
Dlaczego miałby zostawać na zewnątrz podczas kolacji?
Xenia wyczuła, że Ryland spieszy się, by odejść, jakby uciekał.
Spojrzała na przystawkę i zwróciła się do Vince'a. "Czy jadłeś?"
"Jeszcze nie."
"Pozwól, że podam ci trochę ryżu."
"Jasne."
Wracając do kuchni, Xenia wróciła z talerzem gotowanej na parze ryby. Spojrzała na Vince'a i powiedziała: „Panie Vince, powinniśmy wymienić się numerami. Będzie nam łatwiej pozostać w kontakcie”.
Wtedy telefon Xenii upadł na stół, a jego ekran się zaświecił.
Oboje instynktownie spojrzeli w tamtym kierunku. To była wiadomość od Trevora.
Ręka Xenii trzymająca półmisek z rybą lekko się trzęsła.