Rozdział 53
Pośpiesznie opuściłem pokój. Cała willa Felixa była już wypełniona ludźmi ubranymi w czarne garnitury i sukienki na cześć zmarłych.
Kiedy znalazłam May, siedziała na huśtawce na podwórku, ubrana w czarną suknię haftowaną kunsztownymi nićmi. Włosy miała spięte w kok, a przy uchu nosiła mały, biały kwiatek. Wydawała się oszołomiona, patrząc bezmyślnie na kwiaty brzoskwini przed sobą.
Wiał delikatny wietrzyk, a płatki kwiatów opadające na jej ciało były tak jasne, że raziły moje oczy.