Rozdział 155
Sonia prychnęła, zanim wyciągnęła drugi klucz, który dała jej Rose. Wypróbowała klucz na każdych drzwiach w domu, aż w końcu udało jej się otworzyć drzwi prowadzące do pomieszczenia gospodarczego. Nie była całkowicie zaskoczona — macocha i siostra sprzedały większość cennych przedmiotów w domu, więc pomieszczenie gospodarcze było prawdopodobnie ostatnim i jedynym miejscem, w którym wciąż znajdowały się jakieś rzeczy.
Warstwa kurzu znalazła się na jej twarzy w chwili, gdy pchnęła drzwi. Jedną ręką zacisnęła nos i usta, a drugą machnęła ręką, by pozbyć się kurzu sprzed twarzy. Gdy większość kurzu w końcu opadła, oderwała rękę od twarzy, włączyła światło i weszła do pokoju. „O mój Boże!” Rozbolała ją głowa, gdy zobaczyła pajęczyny i porozrzucane przedmioty wypełniające pokój. Ten pokój jest pełen rzeczy — jak mam tu cokolwiek znaleźć? Miała ochotę się poddać, ale w końcu wzięła głęboki oddech i zacisnęła pięści, zanim weszła do pokoju. Przecież dotarłam aż tutaj. Będę musiała go poszukać następnym razem, jeśli tym razem go nie znajdę.
Po pewnym czasie grzebania , jej całe ciało było pokryte brudem i kurzem. Wyglądała jak bezdomny kot wyjęty z rynsztoka. Na szczęście udało jej się znaleźć pudełko, które wyglądało, jakby mogło zawierać naszyjnik, o którym mówiła Rose. Maleńka skórzana walizka nie miała zamka, więc nie miała problemu z jej otwarciem. Było w niej mnóstwo szminek, buteleczek podkładu, kolczyków, bransoletek i innych rzeczy — walizka była w rozsypce.