Rozdział 167 On ledwo zasługuje na takie względy
Rysy twarzy Sophii przybrały pozbawioną wyrazu maskę, gdy odpowiadała z lodowatą precyzją. „Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić tę rozmowę”.
Gdy odwróciła się, by odejść, palce Ethana zacisnęły się na jej nadgarstku z rozpaczliwą pilnością. „Sophia, rozumiem, że nasze rozstanie głęboko cię zraniło. Obiecałem, że to naprawię; dlaczego nie dasz mi tej szansy?”
„Oczekujesz, że przebaczenie przyjdzie swobodnie po prostych przeprosinach, jakby nic się nie wydarzyło?” Sophia podniosła wzrok, jej oczy przeszyły fasadę Ethana niczym zimowy szron. Jej szkarłatne usta wygięły się w wyrazie wyrachowanej drwiny. „Wyraziłam się jasno – pojednanie między nami pozostaje niemożliwe”.