Rozdział 104
Spojrzałam na Daniela, a on uśmiechnął się złośliwie. Powiedział: „Moja narzeczona miała więcej osób, niż potrafię zliczyć, które ją lekceważyły, i wszyscy tego żałowali... jeśli przeżyli, by tego żałować. Chcesz zobaczyć, jak zginął ostatni brat? Mam wideo. Najpierw próbował nawet wysłać za nią aligatory!” Nie mogłam nie zauważyć dumy w jego głosie i to mnie rozśmieszyło. Uwielbiam sprawiać przyjemność mojemu partnerowi. Daniel wyciągnął telefon, a Alaric powiedział: „Nie ma potrzeby mi tego pokazywać. Wiem aż za dobrze, do czego zdolna jest ta mała”. Wstałam i powiedziałam: „Nie pozwól, żeby mój rozmiar cię zmylił. Mogę i zrobię to, zamieniając cię w kupkę popiołu tam, gdzie siedzisz”. Usiadłam z powrotem i powiedziałam: „Więc wolałbyś być przyjaciółmi czy wrogami?”
Król Izzoth powiedział: „Myślę, że moglibyśmy być przyjaciółmi”. Wzięłam teczkę i dopisałam do niej jego imię i gatunek, a także dodałam linijkę do podpisania. Podałam mu teczkę i podpisał się. Spojrzałem na króla Alaryka i powiedział: „Podpiszę. Nie chcę popełniać tych samych błędów co moi bracia”. Podałem mu teczkę, a on ją przekartkował. Powiedział: „Dodam tu tylko coś”. Próbował coś napisać, ale nic się nie stało. Powiedział: „Co to ma znaczyć?” Selene powiedziała: „Wiedziałam, że spróbujesz przemycić tam coś, co uczyniłoby to dla ciebie bardziej korzystnym, więc jest na to zaklęcie. Nie możesz pisać nigdzie poza swoim podpisem”. Podpisał się w linii podpisu i powiedział: „Cóż, wygląda na to, że pomyślałeś o wszystkim”. Powiedziałem: „Wiesz, że sama próba zrobienia tego dała mi podstawy, żeby cię zabić. Tak?” Powiedział: „Jestem tego świadomy, ale naprawdę nie możesz mnie winić za to, że spróbowałem po raz ostatni. Jesteśmy naturalnymi wrogami od stuleci”. Powiedziałem: „Nieważne. Pozwolę ci żyć... na razie. Ale wiedz jedno... będę cię obserwował. Nie pozwolę wilkom umierać, bo masz urazę do naprawienia. Pozbądź się tego pomysłu teraz”. Skinął głową i powiedział: „Więc, zjedzmy kolację”.
Połączyłem się z Selene: „Czy będzie tu bezpiecznie jeść?”. Powiedziała: „Mam urok na całe nasze jedzenie. Cokolwiek by nie spróbował, w tym tojad, nie zadziała. Sztućce są mosiężne, więc to też ci nie zaszkodzi”. Jego służący przyniósł jedzenie. Stek z pieczonymi ziemniakami i zieloną fasolką. Powiedziałem: „Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione?”. Uśmiechnął się i powiedział: „Myślałem, że wszystkie wilki kochają steki”. Powiedziałem: „Myślę, że możesz mieć rację”. Wszyscy się zaśmialiśmy i zjedliśmy kolację. Kiedy już odprawiliśmy formalności związane z umową, było naprawdę przyjemnie. Po obiedzie wstałem i powiedziałem: „Dziękuję za wspaniałą kolację, królu Alaryku. Będę musiał zaprosić cię do naszego domu na kolację. Może to trochę potrwać. Mam dużo do zrobienia, zanim te szczenięta się urodzą”.