Rozdział 537 Jego wściekły kundel
„Leonidas!” – imię wyrwało się z ust Julianny niczym zimowy szron, a jej ton był na tyle ostry, że przeciął napięcie unoszące się w powietrzu.
„Julianno, taki gniew ci nie służy. To szkodzi twojemu samopoczuciu”. Słowa Leonidasa prześlizgnęły się przez słuchawkę, mroczne i złowieszcze. „Pamiętaj, uratowałem dziś ciebie i Aleksandra”.
Myśli Julianny powróciły do wcześniejszego chaosu – desperackiej próby Aleksandra, by uchronić ją przed ostrzałem zabójców, i niespodziewanego przybycia najemników dowodzonych przez Leonidasa.