Rozdział 208
(punkt widzenia Isabelli)
„Victoria, błagam cię... Proszę, zwróć mi prochy Lili”.
Uklękłam na zimnej ziemi cmentarnej, moje kolana zapadły się w wilgotną ziemię. Spojrzałam na Victorię Hayes przekrwionymi szmaragdowymi oczami i poczułam, jak mój głos łamie się z rozpaczy. Mój wilk, kiedyś dumny i dziki, teraz zaskomlał w poddaniu, gdy ceremonialna urna Moonwood Lili niepewnie zwisała w wypielęgnowanym uścisku Victorii.